Korekta tekstuPrzechadzając się razem z moją kochaną dziewczyną ulicami miasta Krakowa, natrafiliśmy na swego rodzaju głupotę językową. Głupota ta była umiejscowiona w maszynie Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, z której na co dzień korzystają ludzie kupujący bilet tramwajowy. Spytacie, co jest ową głupotą. Już odpowiadam na prostym przykładzie, aby potrzymać Was jeszcze trochę w tajemnicy. MPK ma dużo kasy i wszyscy o tym wiedzą. A przynajmniej jego prezesi. Firma ta wprowadza powoli, ale starannie, jakieś nowe ciekawostki techniczne. Jedną z takich ciekawostek jest ich cudeńko, a mianowicie maszyna, która sprzedaje bilety pozwalające na przejazdy ich środkami komunikacji. Super ekran dotykowy o przekątnej pewnie z 14 cali świadczy o prestiżu firmy (bo przecież mógłby być „zwykły” i mniejszy). I podchodząc do tej maszyny, aż razi! I nie jest to oślepiające wzrok światło wydobywające się z wnętrza owej machiny, a… zwykły błąd językowy. Powiecie: „A co to jest niby za problem? Kupuje się bilet i się jedzie”. A ja Wam na to, że uważam tak samo jak Wy – ale co myśli o tym samo MPK? Tyle kasy wydać na maszynę, która działa wyśmienicie we wszystkich możliwych warunkach pogodowych; jest idealnie zainstalowana i chuliganoodporna! Przecież to kosztuje kupę kasy. Samo przedsiębiorstwo nie produkuje takich maszyn, tylko są one wykonywane na zlecenie za grube pieniądze. Ktoś po prostu zapomniał dopiąć wszystkiego na ostatni guzik. A dlaczego? Bo się na tym nie zna. Po to są różne zawody na naszym pięknym świecie, abyśmy mogli z nich korzystać. Mleczarz nie zje chleba, jak nie będzie piekarni. Piekarnia nie upiecze chleba, jak nie będzie młynarza. Owszem, można być wszystkimi naraz, ale znacie to powiedzenie: „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Wracając do samego MPK – dali dużo szmalu za maszynę, która ma w programie błędy językowe. Polecam im skontaktowanie się z kimś, dla kogo korekta tekstów jest dniem codziennym. Przede wszystkim musi to być osoba, która się na tym zna!